O tym, że jasnowidzenia możemy się nauczyć, o poszukiwaniu zaginionych osób, zwierząt i portfeli oraz odpowiedzialności związanej z przekazywaniem informacji, z jasnowidzem DARIUSZEM SZYNDELARZEM rozmawia Jolanta Podsiadła
Czego zatem potrzeba, aby być jasnowidzem?
Bardzo rzadko jest to dar, który objawia się samoistnie. Natomiast jasnowidzenia można się nauczyć, a ja jestem tego przykładem. Wszyscy mamy zdolności pozazmysłowe, w tym do odczytywania informacji z różnych przestrzeni. Nie jest to jednak tak, że przyjdziemy na kurs i zaczniemy po nim jasnowidzieć, jasnosłyszeć czy jasnoczuć. To jest proces, który wymaga praktyki, pracy nad sobą, zaufania do siebie i tego, co do nas przychodzi. Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że im bardziej rozwijam się jako człowiek, w wielu dziedzinach, staram się wspierać innych jak tylko mogę, dążę do szczęścia i spełnienia, tym większą mam perspektywę i łatwiej wchodzę w różne przestrzenie. Ważna jest też refleksja, że sprawy i problemy, z którymi przychodzą do mnie ludzie, pojawiają się nie tylko po to, abym odczytał informacje, a też po to, abym zobaczył, jak te rzeczy odbijają się we mnie. Kolejną fundamentalną kwestią jest otwartość. Mam tu na myśli przede wszystkim brak oceniania. Tego też się nauczyłem. I mówiąc nawiasem, często słyszę od znajomych, że jestem jedyną znaną im osobą, która nie ocenia. A kim ja jestem, żeby cokolwiek oceniać?
Aby przestać to robić, potrzebna jest praca z własnymi przekonaniami, bo im mniej ich mamy, tym bardziej jesteśmy otwarci. Świadomie nad tym wszystkim pracuję, od siedmiu lat zaglądam w rozmaite przestrzenie odpowiadając na pytania ludzi, ale jasnowidzem odważyłem się nazwać dopiero po czterech latach praktyki.
Czy informacja przekazywana przez jasnowidza może być całkowicie „czysta”, wolna
od jego emocji?
Im dłużej praktykuję, tym bardziej jestem w stanie wejść w przestrzeń drugiej osoby bez własnych emocji. Niemniej to prawda, że zawsze jesteśmy filtrami. Ale im większą mamy świadomość, im bardziej jesteśmy otwarci i wolni od oceniania, tym ten obraz jest czystszy. W przestrzeni energii – a jasnowidzenie to praca z energią – nie ma rozróżnienia, że coś jest dobre czy moralne, a coś nie. Moim zadaniem jest odpowiedzieć na zadane pytanie i pokazać różne scenariusze. Na przykład ktoś pyta mnie, czy coś będzie dla niego dobre. Moja rola jako jasnowidza polega na tym, aby wejść w przestrzeń energetyczną tej osoby, znaleźć szufladę z tym pytaniem – bo jeśli ktoś je zadał, to ono już tam jest – otworzyć ją i „przeczytać”, co jest tam napisane. A im bardziej konkretne pytanie, tym łatwiej jest mi odnaleźć szufladkę, która odpowiada jego energii.
Czy intuicja jest pomocna w procesie jasnowidzenia?
Jasnowidzenie nie opiera się na intuicji. Dobrą intuicję możemy mieć co do siebie – jest to wbudowany w nas radar, nasz obrońca. Jasnowidzenie natomiast jest wejściem w
energetyczną przestrzeń pytania i odczytaniem informacji poprzez to, co widzę czy słyszę. Intuicja pomaga mi w tym procesie o tyle, że daje mi pewność, iż w tym momencie właśnie to mam zobaczyć czy usłyszeć.
O co ludzie pytają Pana najczęściej? O przyszłość?
Z mojego doświadczenia wynika, że ludzie nie przychodzą do jasnowidza po przyszłość.
Przychodzą po wybór.
Proszę to wytłumaczyć.
Od czasu, gdy zajmuję się jasnowidzeniem, miałem kontakt z setkami osób. I tylko kilka z nich zadało mi pytanie, co czeka je w najbliższym czasie. Zdecydowana większość
przychodzi z jakimś problemem, a ja pokazuję zawsze co najmniej dwa warianty. Prosty przykład. Ktoś pyta, czy korzystna będzie dla niego przeprowadzka do innego kraju. Nie
mówię „tak” lub „nie”, nie decyduję za niego, a tylko przekazuję informację, że jeśli się przeprowadzi, zadzieje się to i to. Jeśli nie – będzie to i to. I za to biorę odpowiedzialność.
Natomiast to, co ktoś zrobi z tą informacją, należy do niego. Dużo spośród osób, które się do mnie zgłaszają, to ludzie bardzo świadomi. Pytają o swoje programy, o to, co powinni przepracować, w którą stronę pójść, co będzie dla nich dobre. I ja pokazuję im różne scenariusze, w zależności od wyborów, jakich dokonają. Mogę „postawić
sobie” tę osobę za rok, dwa czy trzy lata i powiedzieć, co czuję i widzę. A im bardziej ktoś jest świadomy siebie, tym więcej ma odwagi, by dokonywać wyborów, doświadczać różnych rzeczy i widzieć w tym sens. I to właśnie jest piękne, że nie musimy iść przez życie utartym torem. Możemy wybierać i brać za to odpowiedzialność.
A jeśli w jakiejś sytuacji nie zrobimy nic, tkwimy w tym, co jest?
To również jest wyborem, który wynika najczęściej z tego, że nie jesteśmy w stanie „zaopiekować się” uzyskaną informacją. A to dlatego, że jesteśmy obwarowani wpojonymi
nam przekonaniami, mamy różne blokady. I z tym warto najpierw popracować, bo aby pójść do przodu, trzeba mieć świadomość, w jakim miejscu jest się obecnie. Gdy ktoś pyta, co go czeka, to zwykle dlatego, że jest mu w tym miejscu niewygodnie, chce od czegoś uciec. I ja, pokazując różne scenariusze, chcę mu uświadomić, że nie jest na nic skazany, że zawsze ma wybór.
Przekazywanie ludziom informacji, które zmieniają ich życie, to wielka odpowiedzialność.
Jasnowidzenie to praca z energią, a praca z energią to jedna z największych odpowiedzialności, jakie można wziąć na siebie. I gdy prowadzę warsztaty, to cały jeden
dzień poświęcam temu, że wchodząc w przestrzeń drugiego człowieka jesteśmy odpowiedzialni za to, co w niej robimy i jak przekazujemy informacje. Jeśli zaniedbamy bhp
pracy energią, ma to konsekwencje zarówno dla tej osoby, jak i dla nas. Wchodząc w jakąś przestrzeń, trzeba odczytać informację taką, jaka ona jest. Ale to, co zrobimy z tym dalej, w jaki sposób ją przekażemy, wymaga wielkiej pokory i odpowiedzialności. Sztuką jest zrobienie tego tak, aby to człowieka budowało, a nie budziło w nim lęk. I mogę tu
powiedzieć, że dość często przychodzą do mnie osoby, które zostały wcześniej przez kogoś nastraszone. I od progu pytają: Czy ty to widzisz, że będę miał wypadek; że stracę pracę; że za dwa lata umrę? W moim rozumieniu jasnowidzenia, nie mamy prawa nikogo straszyć, chyba że ktoś nazywa się czarnowidzem. Bo to jest tak, że gdy ktoś usłyszy coś od kogoś, kogo uważa za autorytet, uznaje to za swoją prawdę. A gdy uzna coś za prawdę, najprawdopodobniej się to wydarzy. Stąd mówi się o samospełniającej się przepowiedni, zwłaszcza, gdy poparta jest ona lękiem. Dlatego na każdym, kto pracuje z energią, i w ogóle z drugim człowiekiem, spoczywa ogromna odpowiedzialność. Osoby jasnowidzące i inni terapeuci są po to, aby pokazać pewną perspektywę, pewien scenariusz, działając w imię najwyższego dobra tej osoby. To, co ona z tym zrobi, należy już do niej.
Czy są wobec tego pytania, na które Pan nie odpowiada?
Są trzy takie pytania. Pierwsze – czy ona/on mnie kocha. Bo kim jestem, żeby to mówić? Widzę odpowiedź, ale ona jest na ten moment, jutro z jakiegoś powodu może się to zmienić. Drugie – czy mnie zdradza. Też nie odpowiadam, choć znam odpowiedź. Zwracam natomiast uwagę, że jeśli ktoś zadaje takie pytanie, są przestrzenie, w których nastąpiły różne blokady. Możemy skupić się na nich, aby osoba ta mogła rozpoznać, w jakim momencie życia jest. I owszem, mam na swoim koncie kilka rozwodów, ale nie były one wynikiem odpowiedzi na to pytanie. Mam też na koncie kilkoro dzieci. Ale, jak mówiłem, to efekt czyjegoś wyboru, ja tylko przekazałem informację, co się widzę w danym scenariuszu.
Czy dobrze się domyślam, że trzecie pytanie dotyczy śmierci?
Tak, zdarza się, że ktoś pyta o to, kiedy umrze. Moje doświadczenia pokazują, że nie jest nam dane poznać tej odpowiedzi. Natomiast w każdą inną przestrzeń możemy wejść i
odczytać w niej informację. Niemniej, jeśli widzę, że ktoś pyta o coś po to, aby znaleźć sobie przysłowiowy gwóźdź do trumny, też nie odpowiem. W imię odpowiedzialności, o której mówiłem.
Mówi Pan, że używając percepcji pozazmysłowej można wejść w każdą przestrzeń. Czy również w przypadku, gdy pytanie dotyczy czegoś Panu nieznanego?
Moi uczniowie lubią sprawdzać mnie w ten sposób. Na przykład zadają mi pytanie na temat jakiegoś pojęcia, którego nie znam. Wchodzę w takie eksperymenty i jestem w stanie odpowiedzieć na nie tylko na podstawie jasnowidzenia, rozpoznając jego energię.
Czy zajmuje się Pan również poszukiwaniem zaginionych osób?
Mam w swojej praktyce trzy przypadki odnalezienia ciał osób, które już nie żyły. Najtrudniejszy był dla mnie ten sprzed dwóch lat, gdy szukałem osoby bliskiej mojemu
przyjacielowi. Na przełomie zimy i wiosny wypłynęła ona kajakiem na jezioro w okolicy Olsztyna i nie wróciła. Jej poszukiwania trwały przez dwa tygodnie, po tym czasie poprosił
on o pomoc mnie. Wskazałem miejsce, w którym znajdowało się ciało. Generalnie mogę powiedzieć, że jest to trudne, bo energia osoby zmarłej jest inna niż żywej.
A jeśli zaginiona osoba żyje?
Energię życia można wyczuć. W swojej praktyce miałem tylko jeden taki przypadek, mam natomiast spore doświadczenie w odnajdywaniu zagubionych zwierząt, głównie psów, ku wielkiej radości ich właścicieli.
Czy zgubionych przedmiotów też Pan szuka?
Bardzo często – portfeli, kluczy, a ostatnio nawet sztucznej szczęki.
Jak się to robi?
Bardzo prosto. Wystarczy poczuć się tymi kluczami, sztuczną szczęką, długopisem czy czymkolwiek innym i zobaczyć, gdzie ta rzecz jest, obok czego leży. Albo ktoś może mi ją pokazać, techniki są różne. Zdarza się też, że przychodzi odpowiedź, iż ktoś ma tych kluczy w tym momencie nie znaleźć i ja przyjmuję ją z pokorą.
Wspomniał Pan o czarnowidztwie. Czy postrzega je Pan jako rodzaj jasnowidzenia?
Dla porządku zaznaczmy, że terminów jasnowidzenie i jasnowidz używamy w szerokim kontekście. Ja rozpoznaję kilka typów jasnowidzenia: widzenie obrazami (czyli de facto
jasnowidzenie), jasnoczucie (poprzez ciało), jasnosłyszenie, jasnomówienie, jasnopisanie (m. in. pismo automatyczne), a także czarnowidztwo oraz jasnożyczenie. To ostatnie dotyczy kogoś bliskiego, komu życzę tak dobrze, że szukam najlepszego dla niego scenariusza.
I co się dzieje wówczas?
Zapala się mi czerwona lampka i daję mu numer do kogoś innego, kto odpowie na jego pytanie bez emocji, które są we mnie.
Przyznał się Pan do szklanej kuli, o którą zapytałam na wpół żartobliwie. Czy korzysta Pan z jakichś innych narzędzi oprócz jasnowidzenia, jasnosłyszenia i jasnoczucia?
Używam różnych kart, wahadła, run, numerologii. Przede wszystkim dlatego, że bardzo często ludzie potrzebują zewnętrznego znaku. I przekonujące jest dla nich, że przekazałem im jakąś informację, a chwilę później widzą to samo na wyciągniętej karcie.
Jest Pan osobą wielu talentów. Co zdecydowało o tym, że zajął się Pan odpowiadaniem na pytania ludzi jako jasnowidz?
Zdecydowałem o tym, gdy urodził się mój syn. Zacząłem się wtedy wgłębiać w siebie. Choć już wcześniej pracowałem z energią i byłem osobą, która wspiera innych, przed wieloma rzeczami stanąłem dopiero wówczas, gdy ludzie zaczęli zadawać mi pytania, a one odbijały się we mnie. I choć ukończyłem różne kursy, to te wszystkie osoby są moimi największymi nauczycielami.
Czy może się Pan podzielić jednym z takich ważnych dla Pana doświadczeń?
Był wieczór, nie zamierzałem już odbierać telefonu, ale moja komórka wibrowała raz za razem. W końcu po nią sięgnąłem. I oto co usłyszałem od kobiety, która dodarła do mnie
poprzez komunikator internetowy: Pan mnie nie zna, ale ja oglądam pana od roku. Kilka minut temu dowiedziałam się od policjantów, że mój syn popełnił samobójstwo. Nie mam nikogo, komu mogłabym o tym powiedzieć, więc zadzwoniłam do pana. I chciałam tylko zapytać, czy jest mu już dobrze. Nie zapomnę tego telefonu do końca życia.
W ogóle mam dużo trudnych sesji, podczas których ludzie szukają nie tyle odpowiedzi na konkretne pytania, a chcą się wygadać. Chcą, aby ich po prostu wysłuchać i wesprzeć. Ale nie słowami, że wszystko będzie dobrze. Bo wszystko będzie takie, jakie ma być.
Rozmawiamy na progu nowego roku. Jaki był dla Pana ten, który mija?
Jednym z najtrudniejszych. Pokazał mi, że pokora wobec informacji, jakie do mnie przychodzą, jest najważniejsza. I że jeśli człowiek ma tę pokorę, może wspierać ludzi we
wszystkim, co się dzieje. Jednocześnie wydarzyło się kilka wspaniałych rzeczy, które zaistniały dzięki tworzonej przeze mnie przestrzeni Doliny Cudów. Jak listopadowy I
Kongres Numerologów Online, zorganizowany wspólnie z Darią Czarnecką, który miał taki oddźwięk, że już 24-25 lutego będzie kolejny. Dziękuję „Czwartemu Wymiarowi” za patronati wspieranie nas w tym przedsięwzięciu.
Dziękuję za rozmowę
Jolanta Podsiadła