Piszę ten tekst gdy już jest po wszystkim…
Po wielkich wydarzeniach w moim życiu – Online Summit, Weselu, Trudnych projektach, Urodzinach Przyjaciół, Śmierci Mojej Mamy, Konferencji Emocje i ja. Jestem jakieś 15 km nad Ziemią, kiedy wszystko co miało się dla mnie wydarzyć już się wydarzyło. Kiedy mogę spojrzeć na to z większej perspektywy.
I jeśli kiedyś zwątpisz czy warto stanąć do najtrudniejszego przeczytaj ten tekst.
To moja Droga do miejsca, w którym mogę stanąć i powiedzieć, że mam milion powodów by żyć.
Dziś mogę powiedzieć, że WARTO.
Dolina Cudów powstała 2 lata temu, w moje 34 urodziny. Pamiętam ten moment na plaży w Tolkmicku, w którym wyszła intencja o tym, że chcę spróbować stworzyć przestrzeń, która połączy wielu ludzi na całym świecie. Moje poprzednie doświadczenia poturbowały mnie na tyle, że próbowały mnie postawić w roli ofiary. Miałem punkt 0 od którego zacząłem swoją historie Cudów.
Pierwszy rok Doliny Cudów – Teraz już wiem dlaczego było tak cholernie trudno.
Rok ten w Dolinie Cudów był budowaniem miasta od początku. Razem z jej mieszkańcami. Było to trudne zadanie. Wymagało ode mnie konsekwencji i systematyczności choć najważniejsza była dla mnie wiara. Budując społeczność przyszło mi się zmierzyć z wieloma sytuacjami łącznie z udowadnianiem sobie swojej wartości. Spotkanie za spotkaniem, live za live’em pokazywał mi, ze ludzie chcą tutaj być ; że czują się tutaj dobrze i potrafią się odnaleźć. Wszystko szło CUDOWNIE w swoim czasie – Bardzo wolno i z wielkimi opóźnieniami w realizacji portalu internetowego przez zewnętrzna firmę.
Możesz sobie tylko wyobrazić jakie emocje mi towarzyszyły w tym, gdy dowiadywałem się, że czegoś nie dostanę, coś się przesunie, czegoś nie będzie. – Tak jestem również człowiekiem i odczuwam to samo co Ty. Trudności nie oznaczały, że nie dostawałem Cudów – w Listopadzie urodziła się moja Córka, drugie dziecko, które dało mi jeszcze większa siłę do działania. Zdecydowanie mogę nazwać ją Cudem tego pierwszego roku. Cudem mogę nazwać również ludzi, którzy pojawiali się w mojej przestrzeni. Każdy z Was, kto czyta ten tekst może się do nich zaliczyć… każdy z Was dał mi lekcje, które odrabiam codziennie.
Robiłem to wszystko dla Was ale też dla siebie. Biorąc odpowiedzialność za to co się tutaj dzieje. Dosłownie i w przenośni – bo robiłem to wszystko z wielką radością. W takim stanie czas nie miał znaczenia, a wszystko zaczynało nabierać jeszcze większej synchroniczności.
Ten rok to również praca nad sobą. Jako jasnowidz mogę zdecydowanie powiedzieć, że zaglądanie w najciemniejsze zakątki siebie sprawiało, ze pojawiało się jeszcze więcej światła i pewności, że jestem w odpowiednim miejscu i czasie. Nie było mi łatwo pogodzić pracy codziennej, dwójki dzieci, psa, kota i wielu spraw, z którymi zwracaliście się do mnie. Bardzo często byłem Waszą ostatnią deską ratunku – i wiem, że stanąłem do wysokości zadania. Zrobiłem najlepiej jak potrafiłem i z perspektywy czasu jestem z tego bardzo dumny.
Prywatnie ten czas był dla mnie jednym z nadzwyczajnych w życiu. Tego roku musiałem zmienić dom z dnia na dzień i stanąć do mojego najtrudniejszego zadania – CHOROBY MOJEJ MAMY.
Zawsze myślałem, że rodzice będą żyć wiecznie do momentu, w którym nie usłyszeliśmy diagnozy – Rak Trzustki. Wiesz jaka była moja pierwsza reakcja ? Uzdrowię ją… Pomogłem tylu ludziom wyjść z chorób a jej nie pomogę? Przecież nie ma chorób nieuleczalnych. Wystarczy tylko praca z energia i wszystko będzie dobrze. NIC BARDZIEJ MYLNEGO. Uzdrowienie przychodzi gdy mamy na to pełną zgodę i ufamy temu procesowi. Znam wielu specjalistów na całym świecie, których chciałem jej dać, potrafiłem zorganizować to tak by uzdrowić jej ciało i duszę. Chciałem dla niej jak najlepiej, chciałem by brała suplementy, chciałem by o siebie dbała, chciałem, żeby nie rezygnowała… chciałem, chciałem, a ona? Wybrała za siebie sama. Wybrała chemię, w którą uwierzyła tak jak ja wierzyłem w to, że jej pomogę.
Wiesz co to ze mną zrobiło ? Musiałem zaakceptować jej wybór – wiedząc, że mogę pomóc jej inaczej. Lekcja szacunku wyborów innych ludzi zaliczona. Jak dla mnie to był dla mnie moment, w którym dojrzałem jako człowiek, jasnowidz, uzdrowiciel. Tak bardzo potrzebowałem pokazać, że można jej pomóc ale Wszechświat dał mi największą lekcje pokory. Wtedy zrozumiałem, że nikt za nikogo nie ma prawa wybierać i robić nic na siłę. Ona już wtedy wybrała, że to będzie jej ostatnia droga – bo wzięła na siebie za dużo. Najtrudniej było wytłumaczyć bliskim, że jej wybór jest jej wyborem.
‘Co to z Ciebie za jasnowidz, który nie potrafi pomóc własnej matce? – wiesz jak to bolało? Wiesz jak to jest jak ludzie zwalają swoją odpowiedzialność na innych? Wiesz jak wytłumaczyć moje opanowanie gdy wszyscy boją się o jej śmierć? Zarzucano mi to na każdym kroku.
Pamiętaj dalej jesteśmy w tym pierwszym roku Doliny Cudów – w trakcie live’y, dzieci, praca, sesje, nowe pomysły, projekty i praca nad sobą. Miałem naprawdę dużo do udźwignięcia aż do 5 sierpnia 2022, w którym oficjalnie miała ruszyć platforma, na której ludzie mogą już tworzyć swoje społeczności.
Zapowiedziałem nawet specjalne inauguracyjne spotkanie by otworzyć oficjalnie ten portal. Wszystko miałem gotowe, idąc na górę do swojego biura dostałem wiadomość: „Portal nie jest w stanie ruszyć ze względu na błąd techniczny i nie wiemy ile zajmie jego naprawienie’’. Ludzie czekali na to cały rok a ja mam teraz wejść na żywo i powiedzieć, że portal nie ruszy jeszcze co najmniej przez tydzień bo ktoś nawalił. Przecież miało być tak pięknie – mój rok jedynkowy a tutaj takie coś ? Możecie tylko zobaczyć moją minę na live, którego poprowadziłem. Nie mogłem zawieść ludzi, którzy na to czekali.
Portal nie ruszył jeszcze przez tydzień. Dziś wiem, że miała to być dla mnie kolejna lekcja pewności siebie i tego co robię.
Drugi rok Doliny Cudów – Emocje i ja.
Tu już było z górki – ale nikt nie powiedział, że z tej góry przyjdzie mi zjeżdżać ROLLERCOSTEREM, prosto w intensywność moich doświadczeń.
Wszechświat podsyłał mi kolejne wyzwania i próbował powiedzieć, że jeśli chcesz by wszystko płynęło – zajmij się swoimi emocjami. I tak chyba mogę zatytułować ten rok. Przyznaje, emocje były moim najsłabszym punktem – wykorzystywane przez wszystkich wokół. Tak bardzo chciałem przynależeć do ludzi, że nie zwracałem uwagi na to co czuje. Tak bardzo pokazywałem, że liczą się inni – nie ja.
Niby oświecony, a jednak pierdolnięty – tak mówili. Robi tyle, że na jednego człowieka to za dużo. Zajmij się sobą, zadbaj o zdrowie, zadbaj o rodzinę a ja ? Robiłem co mogłem najlepiej na tamten moment.
Odpowiedzialność za wszystkich w Dolinie Cudów wymagała ode mnie bardzo dużej pracy nad sobą. Wszystko o czym mówiłem na spotkaniach z Wami dotyczyło mnie jeden do jednego. Dzięki mojemu poczuciu, że mi ufacie sprawiało, że chciałem zgłębiać siebie, żeby pokazać to Wam.
Z pomocą Wszechświata szło mi to łatwiej ale następnym razem zastanowię się nad intencją, która będzie mi towarzyszyć w każdym procesie. Moją intencją, a tak naprawdę pytaniem, z którym pracowałem na wszystkich poziomach było ‘Czego nie widzisz, Darek?’ Jest to najtrudniejsze pytanie jakie możesz sobie zdać i podkreślam – NIE WSZYSCY SĄ NA NIE GOTOWI – wymagać to będzie zderzenia się z największą ciemnością, którą masz w sobie. Wszechświat wtedy postawi Cię do największej mobilizacji by pokazać Ci, jak wiele jeszcze nie wiesz o sobie. Ja byłem na to gotowy. Zawsze powtarzam ‘ Jeśli zadajesz pytanie to spodziewaj się odpowiedzi – nikt jak ja tego bardziej nie doświadczył.
W tym roku pojawiły się osoby, które pomogły mi z emocjami pracować. Pokazaliście mi, że emocje są ważne i, że warto o nich mówić. Im więcej pracy związanej z emocjami tym moje życie nabierało większej synchroniczności.
W lutym 2023 powstał pomysł konferencji ‘Emocje i ja’ – Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że robię ja dla siebie. Okazało się, że jest jedyny wolny termin właśnie w moje 35 urodziny w Windsor. – Czy potrzebowałem więcej znaków? Od tego momentu, zaczęły dziać się CUDA w moim życiu. Cuda, które miały mnie przygotować na najtrudniejsze wyzwanie łącznie ze śmiercią mojej Mamy tydzień przed konferencją.
Na początku roku miałem tyle siły i wiary w to, że to będzie najpiękniejsza konferencja jaką kiedykolwiek zorganizuje. Ale zaraz… do tego czasu wydarzyło się tak dużo ! Mając głowę pełną pomysłów zachciało mi się zorganizować ONLINE summit, który obejrzało ponad 80 tys osób na całym świecie. – Czyż nie było to moje marzenie, by tworzyć taką przestrzeń? Było przy tym bardzo dużo pracy bo wszystko co widzisz jest dzięki mojej pracy. Grafiki, teksty, spotkania. W między czasie, choroba mamy postępowała, było coraz więcej pracy, konferencja zdrowia, sesje, dzieci, pies, kot – mówić dalej?
W lipcu odbył się SUMMIT, który uświadomił mi ważność takich spotkań a zaraz po tym zaczęły się przygotowania do Konferencji, która ma się odbyć 5 sierpnia.
7 Lipca dostaje wiadomość ‘Odchodzę i chciałabym zobaczyć się z moimi dziećmi, żeby ustalić co się stanie gdy umrę’ Ten kto organizował konferencje wie ile jest pracy przy organizacji ale nie miałem wyjścia. Musiałem zaufać i wsiąść do samolotu po ostatnie pożegnanie, które nie okazało się jeszcze ostatnim. Mówienie o śmierci w moim domu to było TABU, zaraz po seksie i pieniądzach. Przyszło zacząć mi – osobie, która o śmierci nie boi się mówić. Było to bardzo oczyszczające dla całej naszej rodziny. Zrozumieliśmy, że śmierć jest naturalnym cyklem i nie jesteśmy w stanie tego zmienić. Trzeba się na to tylko przygotować po ziemsku. Wróciłem do Londynu z wielkim szacunkiem do życia i śmierci ale to była tylko zapowiedź tego co miało się stać.
2 tygodnie później mieliśmy zapowiedziany urlop w Polsce, ze względu na wesele mojej szwagierki. 24 godziny jazdy z moimi zwierzakami pozwoliło mi przemyśleć całe moje życie. Cieszyłem się, że będę mógł jeszcze zadbać o mamę i pobyć z nią mimo, że sama na siebie już postawiła krzyżyk.
Wszystko było dobrze. Pojechaliśmy na wesele tylko na jeden dzień. Tylko on wystarczył by jej winda do nieba ruszyła. Po powrocie okazało się, że jest jeszcze gorzej (2 dni wcześniej gotowałem jej spaghetti). Świadomość już pakowała się z jej ciała. Wątroba przestawała działać i nie było z nią żadnego kontaktu.
Mój tata nie mógł dopuścić tej wiadomości do siebie – do momentu, w którym niosłem ją nieprzytomną do sypialni bo nie była w stanie nic zrobić. Na drugi dzień przyszła pielęgniarka i powiedziała – został jej może tydzień i jeśli zatrzyma się jej serce nie podejmujesz żadnej reanimacji tylko pozwalasz jej odejść. Wtedy zadzwoń. Był 18 lipca, czas do konferencji uciekał ale dla mnie się zatrzymał. Mogę to śmiało zaliczyć do najpiękniejszych momentów jakie kiedykolwiek doświadczyłem – Moment UWIELBIENIA ŻYCIA. Gdy nadchodziła noc każdy z nas żegnał się z Mamą bo nie wiedział, czy obudzi się dnia następnego. A rano gdy wchodziliśmy do pokoju czuliśmy wielką radość, że mamy jeszcze jeden dzień dłużej – wiesz jakie to jest piękne uczucie? Wiedzieć, że jeszcze możesz jej coś powiedzieć. To czas gdy zastanawiasz się czy powiedziałeś już wszystko co chciałeś w życiu… że wziąłeś cukierki gdy mama nie patrzyła, że ta starą wazę gdy miałem 10 lat nie zbił kot ale ja. Poczucie, że chcesz powiedzieć jeszcze tyle a masz kolejny dzień w nagrodę jest wyjątkowym przeżyciem.
Każdego dnia gdy podawałem jej morfinę obserwowałem jak jest wyżej, jak już Dusza czeka na jej ostatni oddech. Mama zdecydowała, że chce poczekać na wszystkich – mój brat dojechał razem z wnukami i miała nas wszystkich. W jednym domu… gwar czwórki małych dzieci, psa, kota, odwiedziny znajomych, którzy przychodzili się pożegnać, zmówić koronki. I jeszcze w tym wszystkim jej proces umierania. Niezły mix prawda ? Wyobraź sobie, że to wszystko się naprawdę działo.
Czas płynął wolniej, świadomości Mamy w ciele coraz mniej a mój wyjazd do Londynu już za rogiem. W sobotę, dzień przed wyjazdem zabrałem moje dzieci do teściowej bo tam mieli zostać do czasu konferencji. Pamiętam, że podszedłem do mamy i zobaczyłem łzy na jej policzku. Powiedziałem tylko ‘Wrócę do 15stej Mamusiu, poczekaj na mnie’.
Godzina 13:40 dostaje telefon będąc w Gniewie ( taka miejscowość- nie EMOCJA ) – To już się zaczęło. Śpiesz się bo nie zdążysz. Oddycha już tak ciężko. Pożegnałem się z dziećmi wsiadam do auta i to co się zadziało traktuje jako kolejny cud. Wyjeżdżając z osiedla nagle na całej ulicy było mnóstwo osób ubranych na CZARNO. Myślę sobie ‘What the hell…!??’. Za rondem wjechałem dosłownie przed KARAWAN. Łzy płynęły mi strumieniami bo wiedziałem, ze to jest już po wszystkim… Gdy minąłem kolumnę żałobną na samym środku drogi stanął mi na drodze biały gołąb, który nie chciał wyjść. Teraz już wiem, że chciał mnie zatrzymać żebyśmy nie mieli kolejnego umarłego w rodzinie. Ten gołąb gdy tylko wysiadłem sam usunął się z drogi. Niesamowite uczucie.
Mama odeszła 14:10 w sobotę a ja dotarłem tam 14:27… by pożegnać jej ciało, zamknąć jej oczy, otulić swoim ciepłem i odprowadzić. Opuściła swoje ciało by pójść dalej i żyć wiecznie. Wszystko się zatrzymało. Nie miało nic znaczenia tylko to, że w naszym domu rodzinnym jest sztywne ciało mojej Mamy, którą trzeba przygotować do zabrania.
Gdy w domu unosił się zapach jej duszy, musiałem zacząć się pakować do Londynu. Nie mogłem odwołać konferencji, nie mogłem wszystkim powiedzieć, że to nie ten czas. Mama poczeka bo już nie musiała nic tutaj na tej ziemi zrobić bo swoje zrobiła… Powrót do Londynu był bardzo trudny – emocje, które mi tam towarzyszyły były bardzo skrajne… od wielkiego smutku po stracie, do radości, że będę mógł poprowadzić swoją najpiękniejszą konferencje w życiu… Nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem.
5-6 sierpnia – długo wyczekiwany i przygotowywany przez mój cudowny team, osób którym tak wiele zawdzięczam. Relacje możecie zobaczyć ale od siebie mogę powiedzieć, że to było spotkanie, ludzi, którzy dali sobie tak wiele… Jestem Wam wszystkim tak bardzo wdzięczny. Tylu słów uznania, wsparcia nigdy nie spłynęło do mnie.
7 sierpnia – powrót do Elbląga by odprowadzić ciało Mamy na cmentarz.
Wracam do Londynu z URADOWANYM sercem, pełnym miłości zrozumienia i wdzięczności. Te dwa lata pokazały mi, że mam Miliony powodów, żeby powiedzieć – Warto było ! Dzięki mojej drodze wiem, że cokolwiek by się nie działo – nie przestawaj. Działaj bo nie dowiesz się jak to jest już to mieć…
Z tego miejsca chciałbym również podziękować kilku osobom, których nie wymieniłem na konferencji a odegrali w moim życiu również ważną rolę.
Oliwia – byłaś, jesteś i będziesz dla mnie moim wspaniałym Doradcą. Zawsze sprowadzasz moje pomysły do pionu i dbasz o to żebym się nie rozjeżdżał. Dałaś mi wsparcie w momentach, nawet przed tym jak Dolina Cudów powstała i wiem, że moje serce zawsze będzie Ci wdzięczne za to co zrobiłaś dla mnie. Dziękuje !
Moje Cudaczki – Moja ukochana Grupo ! To wszystko dzięki Wam wszystkim ! To dla Was tworze treści, chce być z Wami codziennie i sprawa mi to niezwykłą radość dzielić się tym co mam najpiękniejsze. Każdemu życzę tak cudownych ludzi wokół siebie.
Nie mógłbym również podziękować osobom, które odeszły z mojego życia dając mi czasami trudne doświadczenia. Jeśli to czytasz to dziękuje Ci ! – Dzięki temu jestem tutaj i mówię Ci, że Warto.
Dziękuje mojej rodzinie, która zmawiała za mnie zdrowaśki bo zbłądziłem.
Dziękuje tym, którzy we mnie uwierzyli.
Dziękuje sobie.
Dziękuje Tobie.
Zakończę tylko słowami życzeń, które złożyłem sam sobie w dniu moich 35 urodzin bo wiem, że to będzie nie tylko dla mnie jedno z ważniejszych przesłań, które możesz dać sobie :
‘’ Przez te 35 lat była jedna osoba, której ofiarowałem naprawdę niewiele. To BYŁEM JA. Czułem, że jestem sobie coś winny. Czułem, że jestem sobie winny, że nigdy nie postawie na sobie krzyżyka i nie znajdę w sercu miejsca dla kogoś, kto miałby na mnie krzyżyk postawić; że łez nigdy nie będę się wstydzić, a moja wersja wydarzeń w końcu będzie miała znaczenie.
Ta konferencja i droga do niej to droga do mnie. Tą konferencją zamykam pewien rozdział i dziękuje mojej Mamie, że pomogła mi to zrobić. Pomogła mi zrozumieć, że mam wszystko czego potrzebuje, i że nie liczy się NIC BARDZIEJ NIŻ JA.
W dniu urodzin życzę sobie, żeby tego nigdy nie zgubić, tego co mam najpiękniejsze – a wiem, że mam wiele do zaoferowania światu. Jako, że ten dzień to moje święto chciałbym przekazać również coś Wam i prosić, żebyście nigdy o sobie nie zapominali ; żebyście mogli zrobić wszystko, by żyć jak najpiękniej tylko potraficie; bądźcie dobrymi ludźmi ale nie zapominajcie o sobie. Pamiętajcie, że miłość czasem nie wystarcza. Nigdy nie róbcie niczego ponad swoje siły i kosztem samych siebie. Nie krzywdźcie innych i nie pozwólcie nikomu Was krzywdzić.
Zatem z okazji urodzin, WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DAREK. Bądź sobą, twórz, dziel się myślą i nie bój się marzyć. Tul siebie najmocniej prze całe życie. Dobrze jest mieć Cię z powrotem i ja naprawdę jestem z Ciebie BARDZO DUMNY.’’